pixabay.com
pixabay.com
alamira alamira
641
BLOG

Tragedia Górnośląska - igrzyska śmierci.

alamira alamira Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Jęki matek

Jęki panien

                   Niosły się po domach, (...)

                   Huczał jak grom, jęk

                   i podobny był odgłos,

kiedy skrzydlata porywała z miasta

kogoś spośród mężczyzn.

                                                        Eurypides


Dwa lata temu, jedenastego czerwca zmarł Jasio Lewandowski. Ponoć siedział nad kompem, pił kawę i kurzył papierochy kiedy wezwał go Najwyższy. Ostatnią jego książką był "Czas Autonomii". Jego mieszkanie w Katowicach to był labirynt wyznaczony książkami i sztaplami archiwalnych wydań "Dziennika Zachodniego". Pewnie  chciałby zamiast wspominek tekst o Tragedii.

Ten tekst jest o Tragedii Górnośląskiej. Jest przeciw zmowie milczenia, która ze względów politycznych i etnicznych snuje się nad częścią historii Górnoślązaków. Obok Jasia pomoże mi to opowiedzieć Zbigniew Kadłubek ("Bezbronne myśli" Katowice 2016).

"Wielką wywózkę i wysiedlenia Niemców (w założeniu  10 milionów 140 tysięcy osób) na niespotykaną w historii ludzkości skalę planowano na alianckiej konferencji w Teheranie w 1943 roku. Koncepcja się pojawiła lecz żadnych logistycznych kwestii nie ustalono. Tylko Brytyjczycy zdawali chyba sobie sprawę, jak gigantyczne to będzie przedsięwzięcie. Dlatego już w lutym 1942 roku zlecili Johnowi Mabbotowi w Oksfordzie przygotowanie na ten temat ekspertyzy. Ten metafizyk i autor pracy "Miejsce Boga w filozofii Berkleya" ocenił sprawę realistycznie. Domagał się utworzenia międzynarodowej organizacji, która będzie czuwać nad procesami przesiedleń i wywózek. Żadna taka organizacja nie powstała. Gdy alianci umyli ręce, zostały do tej roboty sowieckie łapy.(...) Nad Górny Śląsk na czarnych skrzydłach nadleciał z kraju Arimów podobny do Sfingi potwór. Bestialski, szpetny, podchwytliwie coś mówiący w niezrozumiałym języku, upajający się zadawanym cierpieniem, krwiożerczy. Przerażający potwór trzepoczący złowróżbnie skrzydłami nad Górnym Śląskiem w pierwszych miesiącach 1945 roku. Polujący na tysiące przewrotnych sposobów wedle swych zachcianek. Raz porwie kogoś w Zabrzu albo Kluczborku, raz w Katowicach i Gliwicach. Innym zaś razem spadnie znienacka na mężczyzn z Blaschowitz albo na syna powstańca śląskiego Gerarda Morgałę z Szopienic. Nie kieruje się żadną logiką, lecz czystym okrucieństwem.

Jaka bowiem logika rządziła uznaniem Górnoślązaków za współwinnych II wojny światowej? Kaprys zdobywcy? Część Górnoślązaków miała status obywatelski reichsdojczów (Niemcy z terytorium Niemiec ze stanu na dzień 31 grudnia 1937 roku, czyli Górnoślązacy z Gliwic, Bytomia czy Opola), część - folksdojczów (ponumerowanych w zależności od uznanej urzędowo lub indywidualnie partycypacji w niemieckości, Górnoślązacy z terenów Górnego Śląska przyłączonych do II Rzeczpospolitej). Jednak było to dla "wyzwolicieli " sowieckich bez znaczenia. Wywożeni i więzieni byli Górnoślązacy jako jedna górnośląska rodzina, ludność żyjąca na górnośląskiej ziemi (niemiecka bądź za niemiecką autorytarnie uznana).

Rewelacyjnie tę upiorną atmosferę kaprysu oddaje zdanie jednego z polskich urzędników działających w Bytomiu: "Wszystkich Ślązaków będziemy wysiedlać, a później jak będą na to zasługiwali to będziemy ich zwalniać"

(...)

"Wywiezom nas do Rusów". Słyszałem to zdanie - straszydło w domu moich dziadków jeszcze w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku. Bano się wywózki bardziej niż śmierci. Co to jest śmierć? Mniej więcej wiadomo. Ze śmiercią można się oswoić. Ale Czelabińsk i huta czelabińska, a także pusty step i wykopana w glinie rękami nora - to nie jest coś wiadomego. Wprost niewyobrażalna absencja cywilizacji - zaświaty sowieckie, bezbożne strony, dominium Hunów. Tego nie sposób sobie wyobrazić, więc można się tego jedynie niewyobrażalnie lękać"

Jasio Lewandowski pochodził z podtoszeckich Oraczy. Na koniec za Z.Kadłubkiem opowieść Jasia o"wyzwoleniu" Toszka.

"Oswobodziciele czerwonoarmiści, tłum prawdziwych mesjaszy ze stepów, okupują Toszek, prowadzą w byłym szpitalu psychiatrycznym - jako komendantura wojskowa - obóz NKWD dla wyłapanych mieszkańców z okolic Toszka i więźniów specjalnie przywiezionych (Niemców bądź ludzi uznanych za Niemców, całkowita dowolność). Mężczyźni osadzeni w obozie muszą pracować w polu. Sowieci każą im połykać żywe myszy. Dla zabawy. Musiało to być bardzo zabawne. W ten sposób uśmiercono kilkadziesiąt osób, które się udusiły gryzoniami. Ciekawe co myślał ten osadzony  w toszeckim obozie profesor Hochschule fur Bildende Kunste z Drezna, specjalista od rzeźby gotyckiej, wkładając do ust trzymany za ogon okaz Apodemus agrarius. Może miał przed oczyma ołtarz Wita Stwosza w kościele Mariackim w Krakowie? Właściwie jeśli chodzi o mnie, a mam niewielkie wymagania co do faktów, lecz ogromne co do rozumienia, wystarczy scena z myszami, żebym mógł odtworzyć sobie całą zdziczałość, wściekłość, absurd, barbarzyństwo, nieludzkość 1945 roku na Górnym Śląsku. Ta bardzo mała, ośmio - centymetrowa mysz zapełnia obraz. Osiem centymetrów myszy bardzo mnie przekonuje"

Jasio Lewandowski był historykiem, pewnie nigdy jak Z. Kadłubek nie powiedziałby "mam niewielkie wymagania co do faktów, lecz ogromne co do rozumienia". Jednak po przeczytaniu tych słów długo byśmy z Jasiem milczeli przy kawie i papierochach. No to pomilczmy.

alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura