30 maja na uroczystej sesji w sali sejmu śląskiego spotkali się radni katowiccy i jednogłośnie przegłosowali powstanie metropolii w woj. śląskim. Wszystko zakończyło się dobrze choć do końca nad inicjatywą posłów i samorządowców wisiała groźba rozłamu w wyniku postawy radnych z Sosnowca.
Przypomnę, że ci warunkowali swoje przystąpienie do metropolii od zmiany nazwy (metropolia tworzyła się pod roboczą nazwą Górnośląski Związek Metropolitalny "Silesia") na Górnośląsko - Zagłębiowska Metropolia z wykreśleniem słowa "Silesia". Prezydent Katowic wyznaczony przez ustawodawcę na tego, który miał koordynować działania zmierzające do powstania wniosku o utworzenie związku metropolitalnego, który to wniosek powinien być dostarczony przez wojewodę do szefa MSWiA i ten do 30 czerwca winien wydać finalne rozporządzenie o utworzeniu metropolii, znalazł się w paskudnej sytuacji.
Albo rezygnujemy z regionalnego kontekstu, albo idziemy w awanturę i to na samym początku. Wybrał to pierwsze. Powstał słowny potworek Górnośląsko - Zagłębiowska Metropolia. W skrócie GZM. Historycznie uzasadniony jak związek Korfantego z Gierkiem. Ni w pięć, ni w dziesięć.
Rozumiem, że mogło być jeszcze gorzej, red. Semka mógł zaproponować: Staropolski Związek Metropolitalny "Brynica" z wyjazdowymi posiedzeniami zarządu w Biskupinie. I zapewniałby, że to i tak lepiej bo 27 lat temu bylibyście "Staropolaki" w czerwonej metropolii z siedzibą w Sosnowcu. Co prawda, to prawda.
Pierwszy krok został zrobiony. Nie tak jak w Warszawie gdzie politycy złożyli tą ideę (metropolii) do grobu na najbliższe dziesięć lat. Temperatura stołecznych swarów jest i tak o niebo wyższa niż tych na Śląsku. Chęć dokopania drugiej stronie bez względu na korzyści dla regionu jest wręcz przysłowiowa. Jak to w Polsce.
Komentarze